Ale mimo tego zawsze udawało się taka przestrzeń oswoić i ocieplić. Najlepiej robili to mieszkający ze mną przyjaciele, choć ich obecność nie co dzień była przeze mnie tak doceniana ^-^
Jeszcze trochę i całkowicie przeniosę się na wieś, do swojego, aczkolwiek maleńkiego mieszkanka. 41,2 metrów kwadratowych miejsca, które rozmyślam jak urządzić. I kawałeczka swojego ogródka.
Póki co mieścimy się w maleńkiej, ciasnej garsonierze, gdzie za szybą huczą samochody. Non stop. Już nie mogę doczekać się tej pozamiejskiej ciszy... i powietrza...
A oto kawałek tego, jak było kiedyś, w co najmniej kilku różnych lokalizacjach Rzeszowa i Krakowa:
