Dopadła mnie melancholia. Wzdycham do gór i wędrówek, klnę szpetnie w myślach na krakowski smog, tłumy ludzi i samochodów. Najchętniej uciekłabym do mniejszego stężenia pyłów w powietrzu i głów na kilometr.
Porządkuje więc pliki w komputerze i wspominam ciepło kubka z herbatą i zimno u stóp, bo w praktycznie każdą wedrówkę wyruszałam w niezimowych butach, które przemakały w deszczu i rozpływających się zaspach. Ale zawsze szybko wysychały.
I z takim ciepłem w sercu czytam niektóre swoje starsze artykuły
jak ten o Ustrzykach Dolnych.
Zima to dla mnie czas na porządki, listę celów i plany. No więc do dzieła. A może niedługo spadnie biały śnieg i będzie jaśniej. I znowu lekko odmrożę policzki...
No comments:
Post a Comment